wtorek, 29 września 2015

Mały-Acz-Przytulny-Pokój okiem podróżujących Analizatorek, czyli Jaś i Małgosia wśród niewymawialnych nazw

Jak zapowiadałyśmy, odpoczywamy teraz od Jeźdźców Smoków, Rafała i agenta *chlip* Stocika. Nie martwcie się jednak. Dziś analizujemy (chyba) opko fantasy "o czymś innym". Mamy więc ilość kropek, którą można by obdzielić dwa opka, mamy poprzekręcane, pomieszane związki frazeologiczne, mamy tytułowe, niewymawialne nazwy, a wszystko dzieje się... właśnie, nie za bardzo wiadomo kiedy. Bo w jednej chwili to współczesność, chwilę później głębokie średniowiecze, a potem nagle taka wczesna nowożytność.
Małą ilość zielnych komentarzy jest spowodowana:
a) oglądaniem serialu
b) przeżywaniem zakończenia serialu
c) oglądaniem prequelu serialu
d) oglądaniem scen usuniętych z prequelu serialu
e) powolnym wznawianiem wszystkich funkcji mózgu
Czyli w skrócie Syndromem Skończonego Serialu. *patrzy ze współczuciem*
A spóźnienie zwalamy na spędzanie końca wakacji w biegu (i wśród seriali) oraz na początek roku szkolnego, który spadł wszystkim na głowy z siłą kija baseballowego, zrzuconego z wysokości trzech metrów.
A tak właściwie to możemy na starcie powiedzieć, że analizy będą się ukazywały z częstotliwością  baardzo nieregularną  *chowają się przed dezaprobatą jakże wielkiej rzeszy czytelników wyrażaną głównie pomidorami*
Ale następna może pojawić się dość szybko - takie są skutki pisania dwóch analiz w jednym czasie.

Zapraszamy!

Blogasek: http://pamiatka-pilnie-poszukiwana.blogspot.com/

Opis

Co to jest?
Dobre pytanie. My też je sobie zadajemy.

Mogę powiedzieć..
Wóz albo przewóz, złotko. Wielokropek albo kropka, musisz się zdecydować, a nie stawiać mi tu dwie kropki.

Że to moja książka, napisana w internecie tylko dlatego, że nie chcę mi się pisać w zeszycie, jak to robią inni..
I chwała im za to. Powinnaś wziąć przykład. Kiedy oni przejrzą na oczy, że ich Ótwory są do kitu, wystarczy, że wrzucą zeszyty do pieca i po sprawie. Twoje opko zostanie już na zawsze w naszych mrocznych archiwach, buahahaha!

No i pytanie w tytule..
Te dwie kropki na końcu każdego zdania oznajmującego zaczynają mnie powoli niepokoić. Czyżby to opko było aż tak złe, że znaki interpunkcyjne z niego uciekają?

O czym?
To będzie coś innego.
Każda pisaneczka tak mówi.
Nadal nie wiemy co i o czym, niemniej, zapewniono nas, że będzie to coś innego. Zapowiada się dość nietypowo, prawda?

Wszyscy piszą o rozmawianiu ze zwierzętami, o tym że posiadają jakieś magiczne zdolności ich postacie.
Coś się pisaneczce rzucił na zdanie szyk obcy nam zupełnie.  

A ja nie. To będzie bardziej o cennej ponad wszystko pamiątce rodzinnej.. Nie, nie chodzi tu o to, że takową szwagier kuzynki stryja mojej ciotki sprzedaje albo ja kupuję. Tu chodzi o opowiadania, chyba (autorka się zastanawia).
Chyba, bo może faktycznie lepiej zrobić tu platformę transakcyjną i oszczędzić Internetowi kolejnego opka. Przemyśl to, pisaneczko.

Zresztą już sama nie wiem co to będzie, chociaż planuję, że mają to być poszukiwania pewnej rzeczy..
Świętego Graala? Sensu życia? Poprawnej interpunkcji i logiki?

Co to będzie? Jak to będzie?
Źle?

Dowiecie się wkrótce.
Przynajmniej spróbujemy.

Chociaż może wklecę trochę magii i fantastyki... Kto wie?
A może my sklecimy z tego jakąś dobrą analizę? Albo kot wie.

Coś ode mnie.
Mam nadzieję, że Was nie zanudzę tym..
...masowym występowaniem Powalonych Dwukropków?

Tak czy siak się mam takie postanowienie, że dokończę go choćby się paliło i waliło!
O powyższych nic nie wiem, ale pierwsze się przepuściło szturm na szyk zdania.

Teraz możesz już przejść do następne zakładki.

Opko

Rozdział 1

Krótki Wstęp

Pokój ten był mały, ale nadzwyczaj przytulny. Wchodziło się do niego przez brązowe drzwi z dwoma "oknami", przez które widać było tyle, co w oddali przez mgłę, czyli tyle co nic,
A teraz czas na wery fany dżołk: "Co widać przez mgliste szyby zwane "oknami" w brązowych drzwiach do małego, acz przytulnego pokoju w epickiej krainie? NIC."

bowiem w ich kraju mgieł było dużo i często i gęsto,
Mgieł było często. Zaprawdę, niezwykła to kraina.
Rozumiem, że przez okno widać było zupełną nicość, skoro obraz musiał przejść przez dwie warstwy mgieł.

Wchodziło się do niego przez brązowe drzwi z dwoma "oknami", przez które widać było tyle, co w oddali przez mgłę, czyli tyle co nic, bowiem w ich kraju mgieł było dużo i często, ale o czym my mówimy?
Eee... Prawdopodobnie opisujemy twój pokój, pisaneczko, ale nie martw się, wiele ludzi przy takich dygresjach traci wątek... *szeptem do Avii* ...ale tak w połowie zdania?
Pisaneczka właśnie przeszła przez opisywane drzwi i zapomniała, po co przyszła. Psycholodzy i psychoanalitycy twierdzą, że to dość normalne, ale biorą pod uwagę chyba przechodzenie przez realne drzwi.

O kraju Umerabeth. O mieście Fallpart...
No proszę! A ja myślałam, że o czyimś pokoju. Chyba, że miał to być metaforyczny opis Krainy Ciemnogrodu.

Ale Wy o nim jeszcze nie słyszeliście.. No tak, przecież jest on jedynie w mojej głowie!
Szkoda, że tam nie został.

Ale jeżeli dokończę, to może wyobrazicie go sobie tak jak ja? Był on niewielki, podzielony na pięć części. Pierwsze było Minigonyth o terenach niekiedy pagórkowatych i równych, a niekiedy wyżynnych i nizinnych, drugie Oceithien tam gdzie morze, trzecie Grillie tam gdzie wysokie szczyty gór i kiełbasiane plantacje, czwarte zaś Fairnease gdzie pełno jezior i rzek, ale nie tylko.
*zezuje do Ogólnego Spisu Form Ukształtowania Terenu* Nie mamy jeszcze krainy wulkanów, pustyń oraz bagien i przydałaby się jeszcze część kraju wydzielona na dżungle.

Było tam również mnóstwo wcześniej już wymienionych pagórków i lasów,
A lasy to gdzie były wymienione, bo mi jakoś to umknęło?

zresztą one były wszędzie.
Nawet w Ocośtam? A co z morzem?
Może chodzi o podwodne lasy? I położone blisko powierzchni morza pagórki, gdzie syrenki budują sobie domki i wyprowadzają utopione pieski na spacerki?

Ale zaraz, zaraz.. Gdzie piąta część?
Też znamy to uczucie, kiedy chcemy wysłać bohatera na pustynię, ale okazuje się, że nie ma jej na mapie. 
Podejrzewam, że zagrzebała się pod stosem kropek, które uprzednio ukradła z wielokropków.

Jest tylko w legendach całego Umerabeth.
Od tego zdania w opku trwają nieustanne starcia czasu przeszłego i teraźniejszego...

To dlaczego napisałam, że było ich pięć, skoro tak na prawdę tylko cztery są prawdziwe? Bowiem właśnie Iknyrk, bo tak się nazywa ta część, odegra wielką rolę.
No ba, przecież jest magiDŻna...

Ale w czym? W całej opowieści.
Jednak nie w platformie transakcyjnej? Ale na pewno? Pisaneczko, jeszcze możesz się wycofać!

Gdzie był główny bohater, kiedy działy się zue rzeczy? Spał, a raczej spała sobie w swoim pokoju.
Bezczelność. I całkowity brak odpowiedzialności, mam rację?

Tym, którego zdążyłam opisać zaledwie drzwi.
...na chwilę przewagę osiągnął czas przeszły, co też natychmiast wykorzystał, niestety na krótko...

Tak więc dokończę.. Po wejściu naokoło Ciebie , jeżeli tam wejdziesz, rzecz jasna widnieją ściany o różnym odcieniu żółtego, a właściwie dwa.
Dwa ja? Dwa żółte odcienie? Ściany? Dwa jasne rzeczy?
Ale różnym od czego? Nawet znaki interpunkcyjne są zdezorientowane - tu jedna kropka znikąd się wzięła, tu spacja nagle wyskoczyła, tu przecinka nie ma po wtrąceniu... 

Jeden ciemny, ale tyle go dzieli od pomarańczowego, że widać iż to żółty.
Marchewkowy, bursztynowy, szafranowy, może stare złoto? Pisaneczko, skorzystaj ze zdobyczy cywilizacji. Po to ludzie ponazywali różne odcienie kolorów, żebyś nie musiała opisywać barw w taki sposób.

Drugi jest inny, bowiem jaśniejszy. Niemalże tak jak..,jak..,jak.. Jak biały!
Biedny narrator! Jest tak przerażony tym bestialskim traktowaniem Interpunkcji, że aż się jąka! 

Tylko, że taki, że widać że jest żółty.
A ten zielony nalot na ściankach szklanki w mojej szafie to biała piana z mleka. 
Mogę powiedzieć, że "że" ma synonim "iż" i że oprócz tego można po prostu zmienić budowę zdania, tak, że ciągłe stosowanie "że" nie będzie konieczne. Nieprawdaż, że mam rację?
PS. Nie prościej napisać, że ściana miała kolor słomkowy?
Przeciętna Kobieta by się nie zgodziła. Przeciętny Rolnik też, wiadomo, że słoma może mieć różne kolory.

Okno jest naprzeciw drzwi. Można przez nie ujrzeć zachody słońca, o ile nie ma mgły, co zdarza się tu raz w rok. Na parapecie jest siedem doniczek kwiatów.
Jestem pewna, że liczba doniczek nawiązuje do czegoś.
A ja założę się o moją NIESzPUŁKĘ, że i tak nie będzie to miało znaczenia w reszcie opka.

Po środku, w kremowej doniczce stoi storczyk.
No bo jeśli "po lewej" i "po prawej" pisze się oddzielnie, to pewnie "po środku" też, prawda?
Podpowiedź: Nie.

Pod tą całą "półką" rozciąga się grzejnik, również w kolorze żółtego jednorożca, jak prawie wszystko.
Grzejnik jest metalowy. Metal pod wpływem ciepła się rozciąga. Logiczne.
Fragment Analizatorskiego Dziennika z Podróży Przez Blogaskolandię: "U podnóża świętej góry Parapetopółki rozciąga się bezkresna równina Grzejnik. Tam, wśród złotych/słomkowych łanów zbóż, cały rok pasą się żółte jednorożce. Miejscowi wiążą z Parapetopółką wiele legend, z których najstarsza wspomina fantastyczne chmury przypominające kwiaty w doniczkach. Nie wiadomo, co miało znaczyć to wydarzenie, jednak tubylcy bardzo lubią świętować jego rocznice. Organizują wtedy wielki festyn i przyczepiają na szczycie góry linki z prześcieradłami na końcu. Festyn przyciąga wielu turystów, którzy chętnie wspierają lokalnych plastyków, masowo wywożąc gustowne pejzaże, z fantastycznymi obłokami w kształcie twarzy klienta. Tematyka obłoków przejawia się też w licznych utworach poetyckich: 
Tymczasem przenoś moją duszę utęsknioną
Do tych zachodów mglistych, nad równinami złocistymi
Do tych obłoków czarownych, niczym kwiaty rozkwitających 

Szeroko pod i nad Parapetopólką rozciągionych
jak pisał przebywający na emigracji dwutygodniowych wakacjach w Wielkich-I-Bardzo-Nasłonecznionych-Balkonach poeta.
"

Idąc prawą stroną napotkamy jeszcze komodę w odcieni ciepłego brązu,
Inny fragment: "Przemierzając Mały-Acz-Przytulny-Pokój, którego żółte pola ciągną się aż po horyzont, napotykamy Komodę w Odcienię Ciepłego Brązu odzianą."

jeżeli tak można to opisać.
Można, można, wszystko jest przecież dla nas jasne. Ale wytłumaczysz nam, co to jest ta Odcienia Ciepłego Brązu? Bo mamy taki mały zakładzik z Avią.

W dwóch pierwszych szufladach gra w pasjansa bałagan, ale tak dla niepoznaki i stworzenia imidżu buntowniczej nastolatki. W reszcie jest porządek z orzeczeniem w gratisie. Następna jest szafa tego samego koloru co bałagan z lustrem pośrodku smutnego, niedokończonego wtrącenia. Po lewej stronie, tuż obok okna stoi biurko, na nim laptop
Laptop? Błagam, pohaterka nie może mieć prostego dostępu do informacji w internecie! Musi chodzić do biblioteki czy innego, mało tajnego miejsca. Najlepiej kiedy musi korzystać wyłącznie z książek lub z wiedzy starszych, przygłuchych sąsiadek.

i bałagan w wiszących szafkach na górze Parapetopółce. Zwykle jest tu również bujany fotel.
Zwykle, bo w lecie Bujane Fotele migrują do Niwmywilłaeny.

Ostatnim meblem jest łóżko, nad którym wisi zegar oraz Pamiątka I Komunii Świętej.
 Kiedy jest bez kołdry,
Rozumiem, że bałagan wiele ma obliczy, ale nawet ja potrafię utrzymać go w ryzach na tyle, żeby kołdra nie musiała uciekać na ścianę.

znaczy to, że domowniczka wpakowała je na siłę pomięte do szuflady niżej,
"Je są to rytualne zasłony, używane przez mieszkańców Małego-Acz-Przytulnego-Pokoju do odganiania złych duchów - Deklinacji i Szykzdania."

jeżeli zaś nie, znaczy to, że jej się nie chciało. Ale jeżeli już chodzi o domowniczkę,jej pseudonim Nie-Lubię-Spacji Anitsa. Fairnease słynie z tego, że nadają imiona źdźbłom trawy, ale wymyślają później ksywki.
A ta wspomniana wcześniej Pamiątka I Komunii Świętej jest sfałszowana i stanowi jedynie modny bibelot. Bowiem przed I Komunią Świętą należy przyjąć chrzest, a na nim otrzymuje się randomowe imię, którego żadne szanujący się katolik nie wyrzeknie na rzecz jakiejś dziwacznej ksywki.

Tak więc jej imię nie jest już nam potrzebne. W domu mieszka jeszcze jej babcia Elena i matka Aina oraz brat Aspaw i pies Sulim.
Zacznijmy więc od początku. Był to jeden z tych sierpniowych nocy, co gardzą rodzajami. Latarnie w całym Fallpart zostały pozapalane.
Dla przypomnienia: miasto Fallpart znajduje się w Fairnease, które jest częścią Umerabeth. Uczcijmy minutą ciszy ludzi, którzy połamali sobie języki próbując to wymówić.

Rodzina Anitsy zasypiała śniąc pewnie o jakichś miłych rzeczach.
No patrzcie, a ja śnię, śpiąc.
U mnie etap zasypiania jest bardzo podobny do majaczenia i biegających myśli, ale może mam zbyt niski poziom.

Drzwi zostały uchylone skrzypiąc cicho.
Tymczasem Warunek Tożsamości Podmiotów mruknął coś o niedouczonych literacikach, po czym dumnie opuścił Blogaskolandię.

Słychać było stłumione kroki. Ktoś wyraźnie szedł korytarzem.
Tajemniczy włamywacz dbał, aby każdy jego krok zostawił wyraźny ślad na parkiecie.

Nagle ucichło chrapanie psa, po chwili rozległ się cichy odgłos otwieranej szafki. Po chwili ktoś wyszedł, zostawiając pod szafką buty.
Teraz rodzi się pytanie: Co to za pies, który komuś zupełnie obcemu pozwala wejść do domu?! Moje małe, kochane zwierzaczki to nawet na Avię szczekają, mimo że już nieraz mnie odwiedzała. A jak ktoś nieznajomy zawita w nasze progi, to nie ma zmiłuj się. Tylko modlić się, że nie odwlekłam im szczepienia przeciwko wściekliźnie.

Coś skradziono, ale tylko co?
Powiedziałabym, że poczucie umiaru w używaniu spójników, ale to jest zbyt przyziemne.

Reszta tej nocy upłynęła spokojnie. Anitsę obudził krzyk jej matki.
- Zegar! Nie ma go! - zaraz do tego samego pokoju dokuśtykała Elena.
- Nie możliwe, a pewne, że "nie"  z przysłówkami piszemy łącznie, nikt go przecież by nie ukra... Nie ma!!!
Jak widzimy, Aina nie uważa zegara za na tyle cenny, aby ktoś mógł się na niego połasić. Do czasu.

- Co to za krzyki ?- ziewnął przeciągle Aspaw, dołączył do niego Sulim. - O szóstej nad ranem..
- Hah! A skąd to wiesz? Zegar się zgubił! -
Obstawiam, że też ma laptopa, który wyświetla mu godzinę.
Albo ma w pokoju kolejny antyk - budzik, albo, co byłoby jeszcze dziwniejsze, opanował technikę korzystania z zegarka na rękę.

Anitsa zaśmiała się szyderczo wkraczając do salonu, gdzie działa się cała ta "szopka".
Albowiem ja jestem Mary Sue i ja jestem ponad takie błahostki jak zaginięcie wielowiekowej pamiątki rodzinnej, ot co!

- Nie zgubił się, tylko został skradziony - Babka zwróciła się do dziewczyny poważnym tonem.
- No i co.. Najwyżej 300 Brązów - wtrącił się chłopak przecierając oczy ze zmęczenia.
Zmęczył się zapewne tym zapisem dialogów. Albo nocami podkrada kropki z wielokropków.
I mam nadzieję, że te brązy są napisane z dużej litery przez przypadek.

Brązy były walutą całego Umerabeth.
- To nie o to chodzi kochani.. To nie tylko pieniądze.. To... To.. klucz do poprawnej interpunkcji! - powiedziała Aina.
- To pamiątka rodzinna, bardzo ważna, a nawet bardziej niźli ta rzeźbiona w króliki, zabytkowa łyżka, którą mój cioteczny dziadek przywiózł z górskiego kurortu, jako prezent ślubny dla babci. - Dokończyła Elena puszczając oczko do córki, ta zaś odpowiedziała na to uśmiechem.
Tu widzimy przykład kiepskiej konspiracji ze strony dorosłych. Zmieniająca zdanie z akapitu na akapit Aina i babcia "dyskretnie" puszczająca oczko brzmią niezwykle wiarygodnie. 

Na to szczeknął Sulim. Nie było bowiem rozmowy, w której pies nie zamieniłby chociaż zdania,
*Na to Natarela uśmiechnęła się z politowaniem i wróciła pamięcią do fragmentu, w którym pisaneczka zarzekała się, że nie będzie pisać o gadających zwierzętach. Chyba, że dla pisaneczki "Hau, hau!" to też jest zdanie, czego wizja bardzo Natarelę przeraziła.* 
*Avia i Kota patrzą ze zrozumieniem na pisaneczkę* 

chyba że tematem było szczepienie, wtedy siedział on skulony skomląc.
- W takim razie trzeba kupić nowy zegar i faworyzować inną pamiątkę rodzinną.. - zajęła głos Anitsa.











"Faworyzowanie pamiątek rodzinnych i zajmowanie głosu są w Małym-Acz-Przytulnym-Pokoju na porządku dziennym. Wciąż usiłujemy dociec, co znaczą powyższe, nieznane nam dotychczas i należące najwyraźniej do lokalnej gwary zwroty."

Babka i matka odpowiedziały na to chóralnym:
- NIE!
- Dlaczego ? To tylko kupka drewna i..
- Nie kochanie. To coś ważniejszego, Ty nie przykuwasz do tego takiej uwagi,
"W tutejszej kulturze wykształciło się mnóstwo oryginalnych i nieco egzotycznych dla nas obyczajów. Mianowicie, małyaczprzytulnypokójczanie mają w zwyczaju przykuwać uwagę do starych zegarów. Czym jest uwaga (podejrzewamy, że to jakieś czasopismo lub talizman, niestety, weryfikacja naszej wiedzy może trochę potrwać, zważywszy na zawiłe zasady języka, którym się tubylcy posługują) oraz skąd się wzięła owa tradycja - nie wiemy."

bo dla Ciebie zegar to zwyczajna rzecz, ale dla nas jest ważna, i to bardzo. To mahoń! I Trybiki Zagłady, które odwlekają koniec naszej cywilizacji. - Powiedziała Elena,
Wy nie pamiętacie czasów, kiedy czas wyliczało się z pozycji słońca na niebie!

Aina potakiwała tylko mając ręce złożone na piersi w "krzyż" aż wreszcie zapytała:
"Kiedy małyaczprzytulnypokójczanin chce wyrazić swoją dezaprobatę dla omawianej kwestii, składa ręce w "krzyż" (jest to możliwe za sprawą specyficznej budowy anatomicznej tubylców) na prawej piersi."

- W takim razie.. Co możemy zrobić? Może jednak sobie odpuścić.. Policja nie złapie złodzieja, przynajmniej w całym Fairnease. Jedyne co możemy zrobić to czekać..
Aż złodzieja zaczną nękać wyrzuty sumienia? Cóż, możecie również pozbierać nadprogramowe kropki z końców zadań i wymienić je w kantorze na te wasze brązy. Wyjdzie tyle, że będziecie mieli na łapówki dla policjantów i w try miga odzyskacie zegar.  

- Na co? Aż on wykorzysta... Jego piękno wykorzysta. - poprawiła się babka.
- A skąd wiesz, że to nie "ona", dlaczego "on"? - wtrącił się Aspaw, który dotąd popijał wodę i jadł tosty z serkiem o smaku śmietankowym z ziołami.
*I tutaj analizatorki zastygły i zaczęły zastanawiać się, kiedy Aspaw miał czas zrobić sobie tak wykwintne śniadanie. Po godzinnym sporze doszły do wniosku, że sam pomysł tego śniadania jest pozbawiony sensu.*

- Hah! A nie widzisz śladu butów? Jest trochę piasku w przedpokoju. - zaśmiała się dziewczyna poklepując brata po plecach. - Jak byłbyś bardziej spostrzegawczy, to byś zauważył.
"Jak odróżnić mężczyznę od kobiety wśród tutejszego ludu? Nie ma nic prostszego, bowiem przedstawiciele płci męskiej zawsze pozostawiają po sobie piasek (podejrzewamy, że ma to jakiś związek z wydalaniem tej rasy, ale są to na razie nasze luźne insynuacje)."
Dopisek na marginesie: "Jeśli zdziwił kogoś «ślad butów», to spieszymy z wyjaśnieniami. Niektórzy małyaczprzytulnypokójczanie moją zrośnięte stopy i noszą dwa buty zszyte w jeden. Jest to spowodowane prawdopodobnie posiadaniem imienia nicku zaczynającego się literą inną niż A."

- W takim razie Anitsa i Aspaw, idziecie go szukać. Spakuję Wam plecaki, dam trochę pieniędzy, prowiantu i.. Was pożegnamy. - odparła Aina.
Czy tylko mi rzuca się w oczy pokrewieństwo między tym opkiem, a "Jasiem i Małgosią"?
Racja. Ale cwana Anitsa, chcąc uniknąć remake'a z powyższej baśni, rozsypuje kropki zamiast okruszków chleba. Sprytne, nie powiem.

Rozdział 2

Pochmurny początek wyprawy..
Anitsa i Aspaw stanęli "dęba".
No patrzcie, pisaneczka zapomniała wspomnieć, że są końmi.
Dopisek do dopisku na marginesie: "... oraz liczby kończyn mniejszej niż cztery"

Popatrzyli po nich, raz na matkę, raz na babkę. Zauważyli, że nie żartowały, ale dziewczyna chciała się upewnić.
- Dobre mi sobie! Ten kawał się akurat Wam udał!  - zaśmiała się sztucznie.











"Dobre mi sobie"? To... Hm... Jakiś nowy element slangu młodzieżowego? Celowe przekręcenie popularnego "dobre sobie", aby zszokować czytelnika i zwrócić uwagę? Kontrofensywa sylaby "mi"?
Pokolenia nowego tysiąclecia są tak egoistyczne.


- To nie był żart.. - odparła poważnie Elena.
- Pff... To tylko zegar, nie jest wart naszego życia.. przecież! - zaszczebiotał niezadowolony Aspaw.
- Nic Wam się nie stanie..
Tu pozwolę sobie wtrącić uwagę PWN na temat pisania z dużej litery zwrotów do odbiorcy wypowiedzi w dialogach opowiadań: "W dialogach powieściowych pisanie On zawsze wielką literą byłoby nieznośnym natręctwem (można by pomyśleć, że autor kanonizuje swoich bohaterów)."

Już mówiłam, że to nie tylko kupka drewna, to cała historia i jeszcze więcej. Nie sądźcie, że wysyłamy Was na niechybną śmierć.. Ależ skąd! - tu Elena zakaszlała nienaturalnie - To zwykła wyprawa, nauczy Was samodzielności i zaufania do rodziny..
- Ale.. Po pierwsze, zginąć możemy. Po drugie, nie wiemy gdzie szukać mamy. Po trzecie zaś, nawet jak będziemy wiedzieli gdzie szukać nam trzeba, to i tak nie złapiemy złodzieja, nim rzekomego piękna tego starego bibelotu nie wykorzysta..
- Usiądźcie.. - powiedziały łagodnie - Nie możemy już tego przed wami ukrywać, ten zegar nie jest zwyczajnym zegarem. Włada pewną mocą, a dokładnie potrafi odmierzać czas, jeżeli dostanie się w ręce komuś niedobremu, wyrządzi wielką szkodę. Szukać będziecie w Iknyrk, a dokładniej w Ikłetaiv.
Czyli mówiąc "zwykła wyprawa", miały na myśli podróż do magicznej krainy, żeby szukać Jedynego Pierścienia Zegara o Pewnej Mocy, tak?

Same byśmy tam się udały, ale musimy pilnować domu i jesteśmy już stare.
Przy takiej wymówce to nawet stwierdzenie "pies zjadł mi wypracowanie" brzmi wiarygodnie.

Nie patrzcie się na nas jak na czarownice! Iknyrk jest otwarty, ale trudno go znaleźć. Sulim Was zaprowadzi.. - pies szczeknął w odpowiedzi.
Ktoś się tu naoglądał filmów ze zwierzętami.

- Czy on też jest magiczny?
- Nie, zwyczajny pies by po prostu was porzucił w lesie i pognał za zającem. - Pogłaskała go po głowie. Był rasy Akita Inu,












*cedzi przez zęby* Nazwy. Ras. Psów. Piszemy. Z małej. Litery. Ale jak się wierzy w to, co wypisują na onecie, to się tak właśnie kończy.
Mamy uwierzyć, że nie jest magiczny?

miał rudawą sierść i białe podbrzusze, nietypowy, bo czarny nos oraz niebieskie oczy. Anitsa miała długie, ciemnobrązowe włosy splecione w koński ogon, zielone oczy. W lato i wiosnę się zwykle w kolorowe T-shirty i czarne spodenki wypłakiwała.
...czyli jak płynnie przejść od opisu psa do opisu pohaterów.

Aspawa włosy były krótkie i czarne jak pióra kruka. Nosił firmowe buty i szare koszulki oraz zielone bluzy. Aina miała średniej wielkości ciemne włosy, jak i jej matka, miły i łagodny wyraz twarzy oraz wygodne ubranie.
Wniosek, że ubranie Ainy jest wygodne, narrator wysunął na podstawie tego, że matka Anitsy i Aspawa nie krzywiła się przy każdym ruchu.

- Szkoda, ale i tak jest moim przyjacielem - skomentował brat Anitsy.
Dyskryminuje psy ze względu na poziom many, rasista jeden.

 - Nie mogę w to uwierzyć.. - dziewczyna zamyśliła się. - To na prawdę dziwne, ale fascynujące.. Może napiszę o tym książkę?
"Według wierzeń Małego-Acz-Przytulnego-Pokoju największym bóstwem jest Prawda. Dość często słychać więc u nich powoływanie się na jej majestat zwrotami typu: Na Prawdę!"

- Idź po swój niebieski plecak, Aspaw po zielony. Spakujemy Wam przede wszystkim Brązy, jedzenie i ubrania.
A GPS? A mapy? A przybory do mycia? A buty na zmianę? Tak to jest, jak się pakuje w ostatniej chwili.

Tak.. Może to szalone, ale tak na prawdę to poważna sytuacja. A, i jeszcze jedno. Nie będziecie tam sami,
To uczucie, kiedy dowiadujesz się, że na świecie są jeszcze inni ludzie...

miejcie oczy naokoło głowy, a nic Wam się nie stanie.. Nie ufajcie nieznajomym podróżnikom. I kuzynowi Ernestowi, jeśli go spotkacie. Nie złożył mi życzeń urodzinowych i nadal ma nadzieję na łyżkę po babci w spadku.
Czyli prawie wszystkim.

Czy mogę na Was liczyć? Jeżeli Sulimowi nie spodobają się podróżni, nie ma co się do nich zbliżać. Mam nadzieję, że zachowacie moją przestrogę aż po Ikłetaiv i z powrotem. Tam, gdzie zaczyna się absurd i tęcza, będziecie już bezpieczniejsi. I jeszcze ostatnia rzecz, puśćcie psa wolno, bez smyczy kiedy zacznie się las. Tam musicie być cicho - nadawała Elena.
Ku chwale Potocznych Sformułowań!

- To miała być groźba? To zabrzmiało tak strasznie! Może lepiej zostańmy? Nie pali się.. - Anitsa posmutniała.
Pamiętajcie! Mary Sue nigdy nie panikuje, choćby nawet się tak wydawało. Ona może posmutnieć, zaszydzić, etc.

- Nie, ostrzeżenie. Nie musicie spotkać nieprzyjaciół, droga może Wam przecież minąć, ot tak, bez przeszkód, pomimo to musicie mieć się na baczności.
Żeby was te przeszkody nie napadły znienacka, prawda.

Aina bez słowa poczęła robić kanapki i pakować koce, włożyła również kilkanaście butelek wody i pieniądze.
Kilkanaście butelek wody. Coś czuję, że niedaleko zajdą z takim obciążeniem.

Wsadziła ostatecznie kilka ubrań i zapięła zamek.
- To musi Wam wystarczyć, jeżeli ktoś poprosi o pomoc, tak też zróbcie.
Niekonsekwencję tu widzę. Jak mogą komuś pomóc, nie ufając mu?

W zamian może Wam ofiarować jedzenie i picie, a tego bardzo potrzebujecie. Jeżeli znajdziecie jakiś sklep, zaopatrzcie się w brakujące Wam rzeczy. Możecie już wyruszać, jest po ósmej. Na szczęście mam zegarek na ręce. - pokiwała swym dzieciom i podała pakunki.
- Szykuj się bracie - Anitsa strzeliła dwukrotnie brwiami










Nie wiem, czy o to chodziło pisaneczce, ale, naprawdę, moja baza gifów i google są bezradni wobec "strzelania brwiami". 

- Weź psa i ruszamy - uśmiechnęła się pod nosem i wybiegła przed dom, a był on średniej wielkości.
*Natarela podlewała swoją NIESzPUŁKĘ i czytała opko, a było ono bardzo złe* 

Drzwi były drewniane, ozdobione różnymi ornamentami. Po prawej znajdowała się mosiężna klamka.
Narrator bardzo lubi opisywać drzwi, nieprawdaż Avio?
Po prawej od drzwi? To musiał być skomplikowany mechanizm. Czekam na opis koloru tynku.

Wychynęli cicho z uliczki twarze mięli niezadowolone, z pogody.
...że co?
To po prostu kolejny sygnał, że nadchodzi Zabójczy Księżyc W Zaćmieniu. Albowiem powiedziano w Prawie-najświętszej Księdze: "A pierwszym znakiem nadejścia Zabójczego Księżyca W Zaćmieniu będzie Wielka Migracja Przecinków-Które-Już-Nie-Powrócą oraz nagłe wychynięcia gołowąsów z pogody."
A mięcie niezadowolonych twarzy zrzucamy na karb niecodziennej budowy anatomicznej małyaczprzytulnypokójczan.

Było pochmurno i mglisto, chociaż cieszyli się, że nikt ich teraz nie ujrzy, a mgła opadnie kilka godzin później. Pies, jako jedyny z kompanii merdał radośnie ogonem obwieszczając wszem i wszystkim swoją bezgraniczną radość z tego, że tak skutecznie pogonił Frazeologię i małe, gryzące stworzenia.
Pomyślałby kto, że w tej "kompanii" jest więcej istot z ogonami...

Rodzeństwo ubrane było w kurtki przeciwdeszczowe, ciepłe spodnie i wygodne, nieprzemakalne buty. Na plecach nieśli po zapakowanym plecaku.
...zapakowanym plackami o smaku plackowym?

Już po chwili drogi usłyszeli jakieś niepokojące odgłosy, szmery i szepty roznosiły się echem wokół nich.
Tak się kończy izolowanie dzieci od społeczeństwa i świata zewnętrznego. Nie wiedzą, że istnieją inni ludzie, panikują przy najlżejszym szmerze i wyobrażają sobie nie wiadomo co.

Nic zrozumiałego, jak i miłego zresztą. Sulim nie zdawał się słyszeć niczego, widząc że jego pan i pani się niepokoją, zaszczekał w tamtą stronę sprawiając głuchą ciszę.
I zobaczył Sulim, że cisza była dobra.

- Nie podoba mi się.. - dziewczyna rozejrzała się dookoła.
- Mnie również, ale co możemy zrobić? Pies ciągnie nas naprzód, do Ikłetaiv tak, jak mówiła babcia..
Ewentualnie do najbliższej wędzarni, ale co tam.

- Racja.. Brrr. - Przeszył ją dotkliwy chłód - Tobie też jest tak zimno?
- Bardzo, zapomnij o tym i myśl o czymś przyjemniejszym.. jak na przykład wygląd Iknyrku. - odparł Aspaw.
- Heh! Niezły pomysł. Mam nadzieję, że jest tam pełno słońca i ciepła... - zamarzyła się jej Equestria.
Przed chwilą weszli do pięknego, dębowego lasu. Stąpali powoli po miękkim mchu, a świat zdawał się przyjemniejszy i łagodniejszy niż przedtem.
- Słuchaj, teraz możemy już odpiąć Sulima. - Brzdęk! Smycz została włożona do plecaka, a pies idący obok nich był bardziej weselszy, mimo to nie zostawił swoich przyjaciół samych.
Ale Gramatyki to się pozbył przy pierwszej okazji. Przeszkadzała mu w byciu "bardziej weselszym".

Już po kilkudziesięciu minutach wędrówki, las im zbrzydł.Drzewa zaczęły robić się mniejsze i gęściejsze. Liście zmieniły się w igły, które powpadały w buty i uwierały stopę.
"Flora tych terenów jest dość nietypowa. Na szczególną uwagę zasługuje lokalny gatunek dębów. Z bliżej nieznanych powodów, w ciągu dnia drzewa te zmieniają okrycie z liści na igły."

Chmury zakryły niebo, z którego leciała drobna mżawka.
"Pogoda w Małym-Acz-Przytulnym-Pokoju również jest dość niezwykła dla przybyszów. Mianowicie, deszcz nie pada tu z chmur, a prosto z nieba. Obłoki tymczasem stanowią niejako osłonę od deszczu. Bywa to mylące dla niezorientowanych turystów."

Wszystko to stawało się coraz to uciążliwsze i nudniejsze.
- Zróbmy sobie przystanek.. - zaczęła się wcielać w rolę Mary Sue dziewczyna - Mam już tego dość - Akita pokiwała głową siadając pod drzewem.
Nie wiem, kim jest Akita, ale świetnie nadaje się na towarzyszkę Aspawa i Anitsy.
Może to tutejszy odpowiednik Ironii.
Jeśli tak, to cofam to co powiedziałam.

- Dobrze, zjemy coś na dodanie sił, musimy być jednak oszczędni w słowach. Sulim, chodź piesku, dostaniesz kanapkę! - Cała kompania posiliła się szybko i napoiła swoje końskie wcielenia, musieli jednak podążać dalej, za psem.
Jedni podążają za głosem serca, inni za marzeniami, a nasi pohaterowie - za psem. 

Zdawało się lekko rozchmurzać i słońce oświetlać im drogę.
Bełkot narracyjny tudzież anomalia składniowa w jednym zdaniu. Jestem pod wrażeniem.

Było około południa postanowili ruszyć dalej. Reszta dnia minęła szybko. Zaczęło zmierzchać, co więc zrobić? Położyli się w pod warstwą koców pod jakimś drzewem zasypiając w niespokojny sen.
- Mam już dość! Nie zniosę dłużej takiego traktowania - wrzasnęła zbulwersowana Frazeologia. - Żegnam Was.

Rozdział 3

Bobrza niespodzianka
Następny dzień wędrówki zaczął się pięknie. Rodzeństwa
Rodzeństwa w liczbie mnogiej, bo Akita miała jeszcze brata Ardama.  

obudziło słońce przedzierające przez podświetlone liście brzozy i wiatr szeleszczący między gałęziami.
Słońce nie ustawało w wysiłkach i mozolnie parło naprzód, mimo utrudniającego jej wędrówkę istnego gąszczu liści brzozy.

Była czwarta nad ranem, zimno dawało się we znaki każdemu z podróżnych..
To zdanie sugerowałoby, że obudzili się jednocześnie, jednak za chwilę...

Anitsa ziewnęła przeciągle.
- Sulim? Gdzie jest Sulim? Aspaw!!! Gdzie jesteście? - rozejrzała się wokoło, nie było żadnego znaku życia, na nikogo jej wzrok nie natrafił.
Tymczasem z aprobatą głową mistrz Yoda pokiwał. Wprawy tylko jego padawanowi brakowało.

- Nie drzyj się! Poszliśmy po drewno - Chłopak przybiegł pędem sądząc, że coś stało się siostrze i usiadł obok niej gładząc sierść psa stojącego przed nim.
W sensie, że Aspaw sądził, iż "coś" zaatakował jego siostrę i usiadł obok niej? Czy też pisaneczka twardo trzyma się zasady, że przed "i" przecinka nie dajemy, nie zważając na logikę?

- Już, dobrze, dobrze. W którą stronę mamy teraz? Iść? Zaraz, zaraz.. Po co Wam drewno? Nie mamy nawet zapałek. - zadrwiła.
- Nie masz toTy przycisku spacji, ja wziąłem kilku pudełkowy zapas na wszelki wypadek.. Rozpalmy ognisko i ogrzejmy się nieco. Chłód przeszywa mnie do samych kości. - wzdrygnął się.
Pies naśladując pana z niewiadomych przyczyn, ze skupieniem usiłował wywołać podobny efekt zadrżenia, za piątym razem mu się udało,
Jakie urocze haiku. A tak na marginesie: psy umieją dygotać, nie umieją się skupić, nie umieją liczyć oraz NIE NAŚLADUJĄ WŁAŚCICIELI (kampania społeczna: "Walczymy z Hollywoodzkimi Stereotypami na Temat Psów").

nikt jednak nie zwracał na to uwagi.
Oprócz narratora, oczywiście.

- Wiesz co? Może pójdziemy po wodę z jakiejś rzeki? Wygotujemy ją z bakterii i nie zużywając zapasów zgasiłabym pragnienie.. Byliście na zwiadach, na pewno widzieliście chociaż strumyk..
W strumyku płynie woda z rzeki. Logiczne.

Zaprowadzicie mnie? Wezmę psa, Ty rozpalaj dalej te ognisko.. - szarpnęła lekko brata za rękę chcąc zwrócić na siebie uwagę. - Dobrze?
- Nie. Mówi się TO ognisko.

- Nic nie widziałem, usiądź. Zjemy kilka kanapek, puki są jadalne i nie mają pleśni.
"Puki są to owoce rosnące tylko i wyłącznie w Małym-Acz-Przytulnym-Pokoju. Rosną na pukowcach, które owocują późną wiosną. Miejscowi przekonują nas, cytuję, że «(...) są jadalne i nie mają pleśni.» Zdecydowałyśmy się więc na skosztowanie. Puki mają fioletową skórkę oraz smak waty cukrowej, sardynek z puszki i kompotu z suszu zmieszanego z Pepsi-Colą." 
Jak na razie żadnych efektów ubocznych. To chyba znaczy, że możemy je uznać za jadalne. Co nie, Avia? Avia...?
Jakby to zalać wodą spod ogórków kiszonych?

Później zaczniemy jeść suchary. Tymczasem jednak trzeba oszczędzać kropki, bo przy obecnej rozrzutności nie wystarczy nam ich do końca opka.. - odparł przysuwając się do ognia, ale tak by się tylko lekko ogrzać.
Wiesz, narratorze, nie podejrzewamy Aspawa o skłonności autodestrukcyjne.

- No wiem.. Podasz mi butelkę wody..? Dziękuję - odparła odkręcając plastikową nakrętkę.
- Proszę Sulimie. Zjedz trochę, wzmocnisz się, wiesz że bardzo Cię potrzebujemy? Ciekawe skąd znasz drogę, co? Pewnie też jesteś jakiś niezwykły chociaż o tym nie wiemy. Łap - krzyknął radośnie Aspaw rzucając chlebem w pyszczek psu.
A pies stał z rozdziawioną paszczą i czekał, aż mu państwo coś tam wrzucą? *pusty śmiech*

Dwadzieścia minut później wszystkie prowianty zostały schowane, tak samo jak koce do plecaków, które były trochę mniej cięższe niż kiedy wychodzili.
"Mniej cięższe". Moja purystyczna dusza cierpi.

Wiosna dobiegała już końca, niedługo lato czekało wędrowców, cieplejsza, ale i uciążliwsza stawała się ich podróż. Mieli przed sobą jeszcze długą drogę, mogliby iść nawet miesiąc czy dwa natrafiając na przeszkody.
Bo już trzy miesiące się tak wlec bez celu, i to z przeszkodami, to już ponad ludzkie siły. 

Pies prowadził ich dzielnie pomiędzy drzewami węsząc wokoło, zdawał się skupiać całą swą uwagę na znalezieniu czegoś, w tym przypadku Iknyrku.
A ja dalej obstawiam wędzarnię.

W głowie Anitsy krążyło milion pytań o które chciałaby się pewnie zapytać swojej matki, jak i babci.
Pytania, o które chciałaby się zapytać. Kochana, jeśli ty sama nie dojdziesz do ładu z twoim umysłem, to nikt inny również tego nie zrobi.

Dziwiła się co też może wyczynić ktoś, kto znajdzie zegar,
Czekaj... wiem... Ten ktoś może... może... odczytać godzinę?

a może to zwykłe kłamstwo, czy żart?
Może wszystko co nas otacza jest iluzją, a my tylko mózgami unoszącymi się smętnie w pojemnikach z niebieskawą cieczą?

Może to zwyczajny zegar-pamiątka, który jej krewni darzą wielkim podziwem? Co też mogła wiedzieć ona i jej brat, skoro w pośpiechu zapomnieli o tak istotnych sprawach jak kilka pytań..
BARDZO istotnych sprawach. O znaczeniu wręcz fundamentalnym dla jej funkcjonowania.

Szli przez kilka godzin, nogi rozbolały ich okropnie, a myśl o spaniu w lesie okropnie przytłaczała. Nie odzywali się do siebie i w ciszy brnęli naprzód. Nagle coś zaskrzypiało przed nimi, *szybka weryfikacja informacji przez narratora* a raczej po lewej.
Błyskawiczna reakcja, narratorze. Prawie się nie zorientowałyśmy.

Pies pobiegł w tamtym kierunku głośno szczekając, chłopak pobiegł za nim. Dziewczyna nie ruszyła się z miejsca osłupiała patrząc co też wyczynia ich pies.Szczekał w stronę drzewa, które ścinały jakieś bobry.. Wreszcie chłopak zabrał psa ciągnąc go na smyczy.
ZA tę smycz, która była schowana w plecaku? Szacun. 
I nie, nie mogło być tak, że Aspaw ją wyjął i zapiął Sulimowi ukradkiem, bo prędzej ja zacznę gubić przecinki, niż taki rozdrażniony, szczekający akita inu da się przytrzymać za obrożę. A opisu szarpania z psem nie było.

Ongi ich pies nie był taki agresywny wobec innych zwierząt, a wręcz obojętny.
Trzymajmy się faktów. On nie obszczekuje bobrów, tylko drzewo przez nie ścinane.

W końcu nie mieli czasu do stracenia na jakieś zabawy ze zwierzętami.
- Sulim.. Co Ci jest? Zostaw je w spokoju i prowadź do Iknyrku. - szepnął Aspaw gładząc pupila po karku.
- Odepnij go, może w tym jest jakiś cel? - dziewczyna usiadła na pniu jakiegoś ściętego drzewa.
- Skoro są bobry to i jezioro! Może chciał nas zaprowadzić do jeziora? Albo cokolwiek.. Bystra psina! - zawołał.
"Pies szczeka na bobry. Bobry mieszkają w jeziorach. Pies chce nas zaprowadzić do jeziora."
Czego chcecie, to żelazna logika jest.

Pies szczeknął z entuzjazmem i odwracając się oraz przyskakując do nich zaprowadził rodzeństwo do tego samego miejsca gdzie były bobry, teraz już schowane były pod wodą w żeremiach były. Nagle usłyszeli jakiś szmer z prawej i łamanie gałązek, (Rój Trzaskających Gałązek to też przynajmniej jakaś odmiana od Trzaskającej Gałązki) zza zarośli wyskoczył czarnowłosy chłopak ubrany w moro kurtkę i spodnie trzymający naprężony łuk.
Nie wiem dlaczego,ale moja wyobraźnia uparcie pokazuje mi obraz człowiek usiłującego wyglądać groźnie z łukiem, a jednocześnie panicznie podtrzymującego spadające spodnie.
Spojler: to nie LARP tolkienowski, ani zwiadowczy. On jest myśliwym. 
Czujecie ten klimat? Laptopy, zegarki na rękę, policja, ale żeby wyżywić rodzinę, trzeba wziąć łuk w garść i zapolować na obiad samemu. 
Może on tak rekreacyjnie, z miejscowego Klubu Myśliwych Tradycyjnych?
A do klubu należy całą jego wioska, tak? Spojler: Mieszka wiosce myśliwych. Tak, nie przesłyszeliście się. W wiosce. W świecie kreowanym na XXI w.

Anitsa odskoczyła gwałtownie potykając się o psa i upadając. Po czym wstała otrzepując się z liści i ziemi.
Przykro mi, ale budowa tych zdań narzuca połączenie ich w jedno zdanie złożone z... *patrzy z niedowierzaniem* z 5 zdaniami składowymi. Ktoś tu zaszalał, jak widzę. Nie dziwię się rozpaczliwej próbie ich redukcji.

- Kim jesteście, skąd pochodzicie i w jakim celu się tu błąkacie? - zaczął nieznajomy - Ja jestem Asalidion.
Witaj w klubie ludzi o imionach nickach na "A"!

Mieszkam w tutejszej wiosce i błąkam się tu bez celu.
"Pewną cechą małyegoaczprzytulnegopokójczan jest to, że gdy zadają komuś pytania, najpierw sami na nie odpowiadają. Jest to oznaką dobrego wychowania, choć bywa również niezbyt rozsądne (patrz. powyższy przykład)."

- Ja nazywam się Aspaw, to moja siostra Anitsa. Pochodzimy z Fallpart, i to już drugi dzień naszej wędrówki do Iknyrku. - brat zajął głos.
"Zajmowanie głosu jest praktyką dość powszechną. Z informacji, które zebrałyśmy dotychczas, wynika, iż Głos stanowi nieodłączny element osobowości i tożsamości każdego małyaczprzytulnypokójczanina. Pełni on rolę swoistego alter ego mieszkańców tej zacnej krainy. Stąd popularne pojęcie "zajęcia głosu" czymś, np. mówieniem." 

- Co to za wioska? Jak się nazywa? - zainteresowała się dziewczyna.
- To Eriedge. Wioska myśliwych. Chcecie udać się do Iknyrku? Przecież to legenda, nie ma takiej części.
- Ależ jest! Jej stolica to Ikłetaiv. A  właściwie to gdzie jesteśmy? - pogładziła psa.
Widzisz, panie Prymitywny Myśliwy? Mają o tym miejscu konkretne dane. Więc ono po prostu musi istnieć.
I do tego jeszcze mają psa! A jak ktoś głaszcze psa, mówiąc, to nie kłamie, ot co!

- A to nie wiecie? Zaszliście sporo mil. To już Minigonyth!
- Dlaczego nam prędzej nie powiedziałeś? Musiałbym się jeszcze spytać o jedno, jak daleko jesteśmy od twojej mieściny?
- To dzień drogi stąd, ale ja znam skrót.
Skrót przez magiczny portal, który przypadkiem jest dwa kroki stąd, jasne.

Idziecie razem ze mną? Weźmiecie nieco prowiantu na drogę.. A tak w ogóle, mogę z Wami iść? Chciałbyś zobaczyć Iknyrk, skoro mówicie prawdę! - podskoczył Asalidion.
Już wiemy, co on robi w lesie z łukiem w XXI w. Jego wioska jest bardzo humanitarna i postępowa, więc Asalidion jest wysyłany na spotkania z psychologiem, po czym do lasu, żeby myślał, że pomaga społeczności w przeżyciu. Jednak mieszkańcy nie są w ciemię bici - wysyłają go z łukiem, nie strzelbą i każą polować dzień drogi od miasteczka.
Mnie najbardziej śmieszy to:
"- Idziecie razem ze mną? (...) mogę z Wami iść?"
Jak widać, wspomniane wcześniej zasady kulturalnej konwersacji z nieznajomymi, nadal obowiązują.

- Wiesz.. Trochę byś nam ciążył, jedzenia nie starczyłoby.. Nie mamy tyle koców, na prawdę chciałbym, ale nie mogę się zgodzić.. 
- Dlaczego? Wezmę swój plecak, dodatkowe koce, jadło i wodę. Mogę nawet swojego psa, jeżeli pozwolicie.
No jasne! Dwa psy zwiększają nasze zerowe szanse na odnalezienie MagiDŻnej Krainy dwukrotnie!
Dla niewtajemniczonych: 2 x 0 = 0
I zawsze tego jednego, który nie wie, gdzie leży Ikncośctam, można zjeść, kiedy zabraknie "jadła".

- Ach! Czemu nie, ja tam się zgadzam. Im więcej tym raźniej i weselej. Aspaw, nie bądź chytrus! Jeżeli chce, to niech idzie, ale teraz już chodź do ich wioski. Co to za skrót Asalidionie?
Ich wioski. Asalidion rozmnożył się w popularnym międzyczasie. Albo Anitsa mówi o nim i o jego Głosie, to też ma sens.

- Prowadzi przez jezioro.. Ale będziemy musieli je chyba obejść..
Czyli nie iść skrótem. Cudownie.

Nie ma łódek na tym brzegu, a woda jest głęboka.
A jakby była płytka, to byście sobie przepłynęli, tak? Wspaniale.

Tak czy siak, jest takie długie, że zajmie sporo czasu iście naokoło..
Iście oczywista uwaga, milordzie. 
Nigdy nie ustanie moje zadziwienie dla dziwaczności form czasowników wykreowanych przez pisaneczki. Błędnych form, dodajmy.

Ale jeżeli byście chcieli, możemy poszukać łódek i tym podobnych.
Pontonów, na przykład. Albo tratw, teraz to rozbitkowie je porzucają gdzie popadnie, hultaje jedni.

To że nic nie znalazłem nie znaczy, że ich nie ma. No właśnie.. Mógłbym zabrać tego mojego psa? Wabi się Rafiks, mam nadzieję że polubią się razem z...
Może najpierw dojdźcie do owej mieściny, a później negocjujcie warunki wędrówki.
.
- No tak, nie przedstawiliśmy jeszcze Sulima. Jest rasy Akita Inu, a wasz? - ciągnęła Anitsa.
- To Golden Retriever. Bardzo się przyjaźnimy, jest przyjazny i zabawny.
A ja podnoszę moją NIESzPUŁKĘ. Jest więc ona podniesiona, jakbyście się nie zorientowali.

Nie walczy o terytorium i nie gryzie obcych.
Czyli pluszak, nie pies.

- Myślę, że nie ma sensu szukać łódek, czy czegokolwiek. Wyruszajmy drogą okrężną - powiedział znużony Aspaw . - No szybciej!
I tak cały misterny plan wykorzystania skrótu legł w gruzach.

C


Rozdział 4
Nieznajomy przyjaźnie nastawiony.

- Jasne! - skomentowała ironicznie i ponuro Anitsa.
Ironicznie do tytułu, jak mniemam?

- Sulim, przedstaw się! - zawołała zwracając się do psa.
On zaś zawył długo i czysto oraz zaszczekał dwukrotnie i powąchał  Asalidiona.
Łał, moje psy najpierw gryzą, później wąchają. Ale to moje psy.

- Słuchaj.. Mogę do Ciebie mówić w skrócie? Bo A-sa-li-dion to trochę przydługo. - powiedziała z wyraźnym podzieleniem na sylaby słowa "w".
A wiesz, dobrze żeś zwrócił na to uwagę, narratorze, bo gotowa byłam to przeoczyć.

- Oczywiście, myślę, że moi znajomi, gdybym, spędzając całe dnie w lesie, miał takich, mawialiby As.. Albo na przykład Asali.
- Niech będzie Asali, ale już chodźcie - wtrącił się Aspaw rozsuwając gałęzie brzozy i wyglądając przez nie na rozległe jezioro. Było ono dosyć długie, lecz nie za bardzo szerokie, choć głębokie.
Bo głębokość można oszacować tak na oko, prawda.

W jego lodowatej toni można było spostrzec podwodne życie ryb i innych stworzeń..
Albowiem ryby mają jeszcze życie nadziemne i wewnętrzne, wie to każdy początkujący biolog.

Wszyscy po chwili szli już obok siebie na wprost, w stronę Eriedge.
"Obok siebie na wprost". Głowa mnie boli.

Tak minął im cały dzień, jednak nie zdeterminowali się
Tymczasem pisaneczka jest zdeterminowana, żeby używać słów, których znaczenia nie rozumie. Tu aż się pcha na język "nie zniechęcili się".

i brnęli naprzód aż do późna w nocy, kiedy to ujrzeli przed sobą już świecące latarnie i kamienne uliczki.
Wioska, ekhm, ekhm.

Całe miasteczko było tej nocy bardzo ruchliwe, wszyscy coś świętowali. Różnokolorowe fajerwerki na niebie tworzące kule, dzbany i dzwony.
A zauważyli je dopiero, gdy przekroczyli wrota lokacji.

Świecące się pełnym blaskiem i iskrzące porzucone równoważniki zdań. Nie raz, a minus czternaście razy to jakaś świetlista linia przecięła czerń na firmamencie, który dotąd rozjaśniał tylko księżyc. Kompania weszła przez srebrną bramę rozglądając się dookoła.
- Czy to aby na pewno Twoja wieś.. - zaniemówił Aspaw.
Zaniemówił oczywiście z wrażenie, które wywołała jego jakże elokwentna wypowiedź poprzedzająca owo zaniemówienie.

- Tak.. Piękna, co? Nie spodziewaliście się? Właściwie.. to miasto. Taki fejk, hehe. Ale zapewniam, że wywodzi się głównie z myślistwa. - rzekł radośnie Asali pokazując napis przy bramie Eriedge.
Czyżby napis głosił "Jesteśmy prostymi myśliwymi, kto zaprzeczy, temu strzała w oko"?

- Zobaczymy.. Gdzie możemy przenocować, zaopatrzyć się na dalszą drogę? - odparła Anitsa.
- Zaraz was zaprowadzę, w Gospodzie Pod Zielonym Gupikiem. - ciągnął Asalidion - To naprzeciwko - przyśpieszył chód podbiegając do kamiennego budynku, który został już nieco oplątany przed bluszcz.
I znów Logika mruczy mi do ucha, że bluszcz nie mógł wyrosnąć w kilkanaście sekund od ich przybycia.

Podszedł do drzwi, otworzył je i wpuścił rodzeństwo oraz psa przodem, sam zamykając pochód.
W środku było miło i przytulnie. Żółte odcienie i ciepłe barwy przypominały Anitsie o swoim dawnym życiu.
No patrzcie, dwudniowa piesza wycieczka w las i już "dawne życie".

Na suficie zwisały kolorowe lampy.
...a z sufitu zwisał smętnie powróz, na którym dyndała Gramatyka.

Na podłodze, oprócz krzeseł, taboretów, puf, szezlongów, zydli (ale nie Bujanych Foteli, trzymamy się wersji, że emigrują do Niwmywilłaeny) i stołów leżał pięknie zdobiony, choć nieco skurzony i wytarty, dywan. Pewne podejrzenia budziły dziwaczne palmy. Po lewej ciągnął się długi barek obok którego wznosiły się schody. Po kilkunastu stopniach był niby parter, który rozdzielał się na dwie strony schodami.
Parter rozdzielający się schodami. Nie wnikam.

Na tym piętrze były pokoje.
Cała trójka (wraz z psem)
Wybaczcie, ale tu się aż ciśnie na klawiaturę:


















pomaszerowała prosto do recepcjonistki (jeżeli tak to można ująć)
Już i tak dawno daliśmy sobie spokój z realiami czasowymi, za późno na korekty.

- Och! Jesteś Asalidionie! Tak się o Ciebie martwiliśmy... - zawołała patrząc zza lady. Była to szczupła blondynka o smukłej sylwetce w czerwonym fartuszku z etykietką Pod Zielonym Gupikiem.
Pomyśleć, że parę znaków interpunkcyjnych uczyniło by to zdanie klarownym.

- Nie trzeba było. Pewnie ciekawi Cię kim są Ci jegomoście za mną?
Przyznam szczerze, że jestem w tym momencie ewidentnie zszokowana. Bo to jest błONd, w którego istnienie nie wierzyłam, o którym krążyły tylko plotki, że niektórzy go popełniają. A jednak, zdarzają się osoby, które pisząc cały czas dużą literą zwroty do odbiorcy wypowiedzi, piszą tak również zwyczajne zaimki wskazujące "nich szczęzną Ci wredni analizatorzy", "zasługują tylko na śmierć Ci troglodyci", "parszywi Ci plugawcy plujący na moją wspaniałą twórczość".

To Anitsa, to jej brat Aspaw. Aspawie i Anitso, to jest moja siostra Alerilla. Niepodobna, prawda? Jest starsza o kilka lat.
To akurat o niczym nie świadczy.

No pewnie! Te same rysy twarzy! - wpadła w zamyślenie Anitsa. Ale włosy ma chyba przefarbowane..
...stwierdził nagle narrator. Ani chybi, wniosek ten odkrywczy wyciągnął z faktu, iż Anitsa wg opisu miała "ciemnobrązowe włosy", ale jej niezwykle błyskotliwe przemyślenia jednoznacznie kwalifikowały ją na blondynkę.

- Halo? Ziemia do generatora kropek!.. - zaczęła Alerilla.
- Do Anitsy. - Dokończyła jej i pośpiesznie zawołała Akitę Inu. - Sulim! Gdzie jesteś? Jeszcze Cię nie poznali...
- Przyszedł przed wami, jest strasznie słodki! - zapiszczała nowo poznana dziewczyna. - No chodź tu psinko! - pogładziła go energicznie po łebku, ten wydawał się być zniesmaczony całym zajściem.
Pies zniesmaczony energicznym głaskaniem? Czy ja się przesłyszałam?

- Ekhem.. To pies obronny! Nie jakaś tam kizia-mizia. - powiedział pochmurnie Aspaw łapiąc psa za skórzany pasek na szyi, który nazywamy obrożą
Nie mów! Serio? To już wiem dlaczego sprzedawczynie w zoologicznym tak dziwnie na mnie patrzyły, kiedy poprosiłam o skórzany pasek na szyję psa...

i wyciągając przez drzwiczki zza lady.
"W Małym-Acz-Przytulnym-Pokoju niezwykle rozwinięta jest, tak zwana, «szara strefa», zwłaszcza w zakresie handlu drzwiami i drzwiczkami. Aby uchronić się przed skarbówką, stosuje się prosty i tani chwyt. Zamiast mówić, że drzwi są «spod lady», używa się zwroty «zza lady»."
Genialne w swojej prostocie, czyż nie?

- Oj tam, oj tam! Przesadzasz chłopcze. Piesek to piesek. No spójrz tylko - podniosła sporych rozmiarów Golden Retrievera z poprzyczepianymi różowymi kokardkami do złotej sierści.
- R-r-r-afiks?! - wyjąkał Asali, ukazując zacinającego się androida wewnątrz głowy. - Co Ty z nim zrobiłaś? Nie podnoś go! Jest za ciężki! Weź, zaraz się zorientują i nici z żywej kolacji! Nie lubi takich zabaw. ALERILLA! - wrzasnął awanturniczo, przeskoczył przez blat i zaczął kłócić się z siostrą.
- Ekhem.. - wydukała wyraźnie znudzona Anitsa. -
Uważacie, że nie ma niczego niemożliwego? To spróbujcie znudzonym tonem wydukać onomatopeję "ekhem". 
Wskazówka dla początkujących: zanim napiszecie, że ktoś powiedział, odchrząknął, wykrzyczał, wyjęczał, etc. coś z radością, smutno, melancholijnie, ze stoickim spokojem, gniewnie etc., najpierw sami tak spróbujcie.

Czy możecie przestać się targać? Hę?
- Och.. Przepraszam Cię.. Ale, no widzisz sama. Masz! Trzymaj klucze, to pokój numer dziewięć. Zaraz przyjdę Wam wszystko objaśnić.. No już! Idźcie, muszę się z nią rozliczyć! - zawołał Asalidion siłując się z rozbawioną Alerillą.
Dlaczego mam przed oczami to:













No cóż, to żegnamy się na razie. Do opka pewnie nie wrócimy, więc musimy zaznaczyć, że - mimo braku poprawnej interpunkcji, składni, kulawej konstrukcji świata, itp. - jest to opko pisane i wymyślone od początku do końca przez pisaneczkę. W świetle ostatnich analiz wygląda to jeszcze lepiej, więc uczciwie chwalimy.